Król Mesza i jego ofiara dla Kemosza

Na wschód od Morza Martwego, tam gdzie dzisiaj mamy Królestwo Jordanii, w starożytności rozciągała się ziemia Moabitów. W IX w p.n.e. jej stolicą było Dibon, miasto leżące nieopodal rzeki Arnon, około 70 km na południe od Ammanu.

 

Pewien cenny kawałek bazaltu

 

Do tego liczącego kilka tysiącleci miasteczka trafił w 1868 roku niemiecki misjonarz F.A.Klein. Jak sądzę, miał do twarzy przyklejony uśmiech od ucha do ucha, gdy odnalazł w pobliżu Dibon, spory bazaltowy kamień, pokryty literkami tak bardzo podobnymi do hebrajskich krzaczków.
Czarna stela robiła wrażenie!
Ponad 120 cm wysokości i 60 szerokości pięknie wypolerowanego czarnego kamienia. Była zachowana prawie idealnie.
Radość znalazcy jednak szybko się skończyła.
Miejscowi beduini zaczęli rościć sobie prawo do znaleziska. Dla nich, to był tylko kawał czarnego kamienia, ale skoro Europejczyk tak się nim zachwycił, to znaczy, że zapłaci by go mieć.

 

Spór o to do kogo należy starożytny kawał bazaltu, pokryty inskrypcjami rozgorzał na dobre.

 

W czasie jego trwania do Dibon zawitał francuski archeolog, orientalista Ch.S. Clermont-Ganneau.
Zrobił on kopie inskrypcji, odciskając na papierze ołówkiem jej kształt i wyryty napis.
Metoda ołówkowo-papierowa, jak widać równie dobrze sprawdza się w zabawach dzieci, gdy kopiują wzory z monet, jak i w przypadku sporządzania kopi rzeczy wagi większej. Przydaje się, gdy potrzebna jest dokładna kopia tego, co inni w kamieniu, ceramice bądź metalu utrwalili.

 

Wracam teraz do naszych beduinów spierających się z Kleinem o prawo własności do steli.
Skoro nie mogli się dogadać z misjonarzem, to nasi nomadowie postanowili, że kamień rozbiją w drobny mak. Jak postanowili tak zrobili.

 

Na szczęście, zrobienie drobnego maku z ogromnego kawałka bazaltu wymaga sporo czasu i sił, a czegoś z tych dwóch mieszkańcom namiotów zabrakło. Udało się odzyskać prawie wszystkie kawałki roztrzaskanego zabytku. Niestety, było ich sporo. Tylko dwa są duże, pozostałe kilkanaście to drobnica.
Gdyby nie kopia, zrobiona przez Francuza, byłyby niewielkie szanse odczytać tekst w całości.
Młody orientalista stał się znany dzięki zachowaniu na papierze wizerunku steli, a muzealnicy poskładali z łatwością te bazaltowe puzzle w całość.
Obecnie można posklejaną stele Meszy oglądać w Luwrze.

 

 

Stela Meszy.
stan z 1891 roku

 

 

Ofiary z ludzi dla boga Moabu

 

Mesza, zleceniodawca wykucia steli był królem Moabu w połowie IX w p.n.e.
W 34 wersach wyryto na steli pismem fenickim 260 słów.

Tekst opowiada o tym, że Moab popadł w niełaskę swojego boga Kemosza.
W skutek tego dostał się pod panowanie królów Izraela.
Ucisk ten wzrósł, gdy rządził Ormii (to o nim wspomina Salmanasar III na swoim obelisku) i jego syna.
Następnie Mesza chwali się jak odzyskał niezależność dla swojego królestwa i opisuje przebieg wojny. Wymienia Gada, jedno z plemion Izraela, które miało swoje ziemie na północ od Moabu.
Król chwali się jak zdobył miasto Atarot (jest wspomniane w Księdze Liczb 32,34) i wymordował mieszkańców.
Podobnie postąpił z mieszkańcami zdobytego Nebo, gdzie wyciął 7000 ludzi, bez względu na płeć i wiek, składając ich w ofierze dla Asztar-Kemosza.
Niżej mamy zapisy, w których chwali się swoimi osiągnięciami budowlanymi.

 

Imię Dawida i jego Boga wyryte w kamieniu

 

Nazwy miejscowości, liczby są ważne ale mamy na steli także perełkę, zapisany tetragram (czteroliterowe imię Boga Izraela – יהוה).

 

W tekście pojawia się także imię Dawida. W wersie 12, gdy wspomina o „ołtarzu Dawida” i wersie 31 gdzie mowa o „domu Dawida”, czyli królestwie Judy.
Samo imię występuje w podobnej formie w obydwu wersach. Jednak tylko w „domu Dawida” jest ono powszechnie akceptowane. We wcześniejszym wersie, niektórzy badacze, zwłaszcza ostatnio starają się wyczytać coś innego, a mianowicie słowo „obrońca”.
Widocznie dwa razy wspomniany Dawid w jednej steli, to za dużo dla niektórych.

 

Co jest takiego istotnego w tej steli poza tym, że jest zabytkiem moabskim?
Ano kilka rzeczy.
Imię Dawida. Mniej ważne jest to ile razy wymienione. Istotne to, że znajdujemy je w pochodzącym z połowy IX w p.n.e. napisie.
Znamy imię Boga, którego czcił Izrael oraz imię króla moabskiego, który występował do tej pory na kartach Biblii teraz mamy wyryte w bazalcie.

 

Kampania, o której mowa w tekście Meszy, jest opisana w 2 Księdze Królewskiej rozdział 3.
Jest tam wspomniane jakim cudem przegrany król Mesza, poderwał resztki wojowników do walki, tak zaciekłej, tak nieustępliwej, że zwyciężył.

Jak tego dokonał?

Gdy był praktycznie pokonany postanowił złożyć ofiarę swojemu bogu, Kemoszowi. Nie byle jaką ofiarę. Zabił i spalił dla Kemosza swego syna. Tego, który był dziedzicem korony.
Lud gdy to zobaczył wściekł się.
Nie doprowadził ich do szału król mordujący swoje dziecko czy Kemosz, który im nie pomaga zwyciężyć.
Co to, to nie!
Wściekli się na kogo, jak myślicie?
Izrael i wojsko koalicji.
Ciekawa logika 😉

 

 

Beata

2 komentarze

Komentarze trzymające się tematyki artykułów na Podkopie są publikowane niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Te zawierające wulgaryzmy, hejterskie, spamujące linkami niezwiązanymi z komentowaną treścią, nie są publikowane. Obrażanie innych komentujących, osoby wymienione w artykule lub mnie, autora Podkopu, zaowocuje blokadą konta.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »