Historia mikrobami pisana

Historię tworzą wielcy wodzowie, królowie – mamy taki obraz, ponieważ często stawia się znak równości między historią – tym, co się wydarzyło, a polityką, działaniami militarnymi i wszelkimi wydarzeniami związanymi z panującymi dynastiami. To wojny i bitwy, zmieniają przecież dzieje narodów.

Wystarczy sięgnąć po pierwszą z brzegu książkę opowiadającą o historii jakiegoś kraju, regionu czy epoki, by odkryć, że kolejne jej rozdziały to właśnie takie wojenno-polityczne i wielkoprzywódcze opowieści, będą stanowić większość jej treści.

Wszystko przeplatane jest nazwiskami wielkich i ważnych, nazwami miejsc, w których te dziejowe wydarzenia, jak bitwy, zjazdy koronowanych głów, spiski zawiązane przeciw nim, odbywały się, nadając ten, a nie inny kierunek i kształt losom ludzkości. To tylko pozorna prawda.

 

(Pod artykułem link do wersji audio)

 

Taka miła dla naszego ego, bo gdyby tak było, to my kształtujemy nasz świat i przyszłość. Może nie koniecznie my – normalni ludzie, ale wielcy tego świata. Czasem dopada nas lub jesteśmy w nią wepchnięci, pomroczność krwawa i mordujemy się na wszelkie możliwe sposoby, zmniejszając populację o dziesiątki tysięcy czy miliony.

To jednak nadal my, ludzie, mamy tę moc i wpływ na to, w jakim miejscu dziejów się znajdujemy.

No tak, czasem jakieś trzęsienie ziemi rozwali nam z mozołem budowane miasta, wulkan zasypie je popiołem czy fale tsunami, zmiecie z powierzchni ziemi całe regiony. To jednak siły potężnej natury. Jak wiadomo, kosmos jest wielki, my mali i te sprawy, więc na to nie mamy wpływu, ale jeżeli chodzi o żywe stworzenia na tej naszej planecie, to my, ludzie, kreujemy tu dzieje. Bardzo chcemy, by tak było, lecz…

 

Historia mikrobami pisana

Miło się tego słucha, jednak nie my kreujemy dzieje. Nie będę teraz pisać o Bogu, który ma ten cały grajdoł w swoim ręku i od którego jesteśmy zależni. Nie kryję tego, że wierzę w Boga, Boga Biblii konkretnie i nie uważam człowieka za wielkiego kreatora dziejów.
Jednak nawet dla ateistów mam pewną wiadomość: losy ludzkości piszą mikroby, głód i wojna. Mówię całkiem serio. Zwykle ci trzej są z sobą mocno związani. Gdy pojawi się jeden za nim idą pozostali dwaj.
Wiele razy choroba władcy czy wodza, zmieniała wynik bitwy. Zarazy i epidemie doprowadzały do upadku królestw, decydowały o takim, a nie innym, rozwoju cywilizacji. Czasem, to epidemia dziesiątkująca ludność kraju była pretekstem do wojny. Czasem wojna powodowała głód, a ten otwierał drzwi zarazie. Przedstawię wam moje spojrzenie na tę trójkę kreatorów historii w serii artykułow.

 

Stali czytelnicy Podkopu domyślają się skąd ten chorobowy cykl. Ostatnie miesiące dały mi w kość między innymi przez małe niewidoczne paprochy — tak nazywam wirusy i bakterie. Jestem małą mrówą, więc na dzieje ludzkości, moje chorowanie wpływu nie miało, no poza najbliższymi. Co innego jednak, gdy choroba dopadnie takiego cesarza wielkiego Imperium Rzymskiego, jakim był Marek Aureliusz. Wtedy choroba może już nieźle namieszać.

 

Zacznę od bardziej współczesnej epidemii, która nakładając się na wojnę, zmieniła obraz świata, w jakim żyjemy.
Wojna zaczęła się w środku lata 1914 roku, a zakończyła jesienią 1918. To była krwawa wojna.

 

Kilka liczb z nią związanych. I wojna światowa, to około 10 mln zabitych i 8 uznanych za zaginionych.
Ta wojna sprzed 100 lat to był dziwny konflikt, w którym w pojedynczych bitwach ginęły setki tysięcy żołnierzy. Takie bitwy, to na przykład ta nad Sommą, pod Verdun, Ypres czy zapomniana, a ważna, którą toczono pod Łodzią.
Tuż przed wybuchem tego starcia mocarstw wielkich i mniejszych, Imperium Osmańskie chciało definitywnie rozwiązać „problem” ormiański, chrześcijan asyryjskich i Greków. Realizowało ten plan skrupulatnie w latach 1914-1921. To tymi tureckimi sposobami rozwiązania kwestii niechcianych narodów i braku reakcji świata na nie, zafascynowany był Hitler. Tak dla rzetelności informacji muszę dodać, że mordy często były dokonywane rękami Kurdów, którzy prześcigali się w okrucieństwie, w wykonywaniu osmańskich rozkazów. Zginęło wtedy kilka milionów chrześcijan pochodzących z tych trzech nacji.

 

W Europie ginęli na tej wojnie głównie młodzi mężczyźni. Była to jednocześnie ostatnia wojna w starym stylu, toczona przez armie i pierwsza nowoczesna wojna, zmechanizowana, gdzie ofiary nie ścielą się głównie na polach bitew, ale i daleko za frontem.
Świat był tą wojną rozbity. Stare porządki legły w gruzach. Monarchie upadły, a ludzi zdziesiątkowała pandemia grypy.

 

 

Grypa hiszpanka

 

 

To była złą sławą okryta, grypa hiszpanka. Szalała w latach 1918-1919. Przetoczyła się przez glob w trzech falach: wiosną 1918, latem 1918 i wiosną 1919 roku.
Atakowała ludzi w sile wieku, zdrowych, silnych. Nie chorowali, a w każdym razie rzadziej umierali na nią starsi ludzie czy dzieci, chorowite osoby, osłabione. To była dziwna choroba. Zabiła ponad 50 mln ludzi.

Nie pojawiła się pierwszy raz w Hiszpanii, na co może wskazywać jej nazwa. Pierwsi chorzy to żołnierze z Fort Riley w Kansas. Choroba szybko rozniosła się po jednostkach wojskowych. Wraz z rekrutami wysyłanymi na wielką wojnę dotarła do Europy. Długo o nowej chorobie zabijającej młodych i silnych ludzi w mundurach nie mówiono głośno, nie pisano o niej w gazetach w Stanach. Praktycznie nie robiono tego nawet wtedy, gdy zaczęli masowo umierać ludzie spoza wojskowych kręgów. Nie było wolno o niej mówić. Za prawdę o śmiertelnej chorobie można było iść na długie lata do więzienia. Przekazywanie prawdziwych danych i informacji o zagrożeniu, jakie niesie hiszpanka, miało szkodzić państwu. To był jeden z tych momentów w dziejach ludzi, gdy ci na górze zdecydowali, że masy na dole są za głupie, by ogarnąć temat, zadbać o siebie. Zresztą przecież nie chodziło o ich dobrostan, tylko powodzenie planów i interesów tych na górze. Swoją drogą system podziału społeczeństwa na klasy/kasty miał się prawie zawsze dobrze i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Żyjemy w takim systemie, chociaż zwykle nie chcemy tego przyznać.

 

Z jednej strony I wojna światowa to 10 mln zabitych w wyniku jej działań, zmiana myślenia o przyszłości, władzy, sposobie życia — to wtedy kobiety musiały zastąpić pierwszy raz, na taką skalę mężczyzn w fabrykach, na farmach i w zawodach do tej pory często dla nich niedostępnych.
Z drugiej strony choroba i śmierć około 50 mln ludzi, nie pozwalały się cieszyć końcem zawieruchy wojennej. Deficyt młodych ludzi, zwłaszcza mężczyzn, musiał odbić się na gospodarce, relacjach społecznych. Ci, którzy przeżyli, zachłysnęli się życiem.
Wybuchły lata dwudzieste. Kolorowe, z nową muzyką, tańcami, krótkimi sukienkami kobiet i całą tą dekadencją, którą przytemperował niebawem wielki kryzys i początki faszyzmów.

 

Sądzisz, że gdyby nie doświadczenia z grypą, na którą według szacunków chorowała 1/3 populacji ziemi, świat poszedłby w stronę roztańczonych w rytmie charlestona lat dwudziestych i wielkiego kryzysu?
Tak to się już układa, że im więcej śmierci, tym więcej takiego wybuchu, zachłyśnięcia się życiem, przez tych którzy przeżyli. To nic złego, to nawet zrozumiałe i normalne, ludzkie, ale czasem idzie to za daleko i ciągnie za sobą skutki, w postaci reakcji, jaką są wszelkie „-izmy”.
Tym razem, były to te w kolorze brunatnym i te z flagami powiewającymi na czerwono. Faszyzm, komunizm i japoński imperializm wydały dorodne owoce już w latach trzydziestych.

 

Po zaledwie dwóch dekadach wybucha kolejna wojna.
II wojna światowa, to około 80 mln ofiar. Piszę około 80 mln, bo podawane liczby są różne, od 60 do ponad 90 mln. Nigdy nie dowiemy się tego dokładnie.
W Azji tuż przed wybuchem II wojny światowej toczyła się już wojna, podczas której Japończycy potrafili zmasakrować takie miasta jak Nankin. Wymordowali tam w bestialski sposób około 200 tys. ludzi. Znowu około, bo pada nawet cyfra 300 tys.
Nie mówię, że jedynie pandemia grypy hiszpanki doprowadziła do wybuchu II wojny światowej, ale że była jednym z czynników, które wprowadziły naszą cywilizację na równie pochyłą, po której staczamy się w mroczne rejony. Równie, po której dzisiaj zjeżdżamy w takim tempie, że aż w uszach świszczy.

 

 

Ile razy choroby zmieniały dzieje ludzkości?

 

 

Tego nikt nie jest w stanie zliczyć. Towarzyszą nam praktycznie od zawsze, ale gdzie jest ten punkt, gdy te małe paprochy zaczęły wybijać nas masowo i co było impulsem do tego, możemy tylko się domyślać. Nie trzeba być wielkim badaczem, by wiedzieć, że duże zagęszczenie ludzi na małym terenie prosi się o kłopoty. Trzeba całe to towarzystwo wykarmić, napoić, uprać, umyć i jeszcze ogarnąć, by sobie z byle powodu do oczu nie skakało. Miasta są z nami od — zaokrąglam i stosuje skrót myślowy — jakichś 11 tysięcy lat. Ślady dżumy – zarazy, która budzi chyba największy strach, bo ciągle mamy jako społeczeństwo przed oczami obraz czarnej śmierci, która w średniowieczu zmiotła z powierzchni ziemi całe rodziny, miasteczka. Jej ślady odnaleziono na przykład na szkielecie młodego mężczyzny żyjącego 5 tysięcy lat temu na ziemiach dzisiejszej Łotwy oraz na kościach kobiety ze Skandynawii. Była z nami w Europie już wtedy.

 

Nie wiemy, ile razy masowe wymieranie spowodowane przez mikroby dopadło ludzkość. Jednak o wielu takich zdarzeniach wiemy wystarczająco dużo by mieć świadomość, że losy ludzkiej cywilizacji mocniej i częściej zależały od dopadających ją chorób i głodu niż wojen i wojenek, jakie ludzie toczyli między sobą przez tysiąclecia.

 

Przybliżę kilka starożytnych epidemii, które namieszały w dziejach, a jedna z nich jest podobna do hiszpanki.

 

 

5000 lat wymarli mężczyźni Europy

 

 

Dżuma występowała w  Europie około 5000 lat temu, ale pamiętasz o Łotwie i Skandynawii, gdzie odnaleziono jej ślady z tego samego okresu.
Jamnaja żyli na stepach rozciągających się między Morzem Kaspijskim i Czarnym. Mieli się tam całkiem dobrze przez dłuższy czas, ale jak to koczownicy za długo w miejscu nie usiedzą, a stada rosną, trzeba więc dla nich szukać nowych zielonych pastwisk. W pewnym momencie ruszyli na wschód do Europy – i tu pojawiają się pierwsze znaki zapytania. Długo uważano, że byli bitni I klasycznie podbijali ludy ziem, do których docierali. Większość wytłukli, ale… Jakieś „ale” zawsze musi być. Około 5000 lat temu wymarły męskie neolityczne linie starej Europy. Mężczyźni zniknęli. Nie wiadomo co się z nimi stało.

 

Każdy twardo stąpający po ziemi badacz dziejów zacznie szukać przyczyny tego zjawiska w odmiennym sposobie grzebania mężczyzn i kobiet. Te kobiece pochówki zostawiać miałyby ślad a męskie nie. Niestety to rozwiązanie nie pasuje w tym wypadku. Mężczyźni zniknęli bezpotomnie. Wymarli jak dinozaury. Na ich miejsce przyszli nowi. Kobieca pula genów była nadal kontynuowana.
Kolejne rozwiązanie, jakie przychodzi do głowy to, to, że najeźdźcy wybili mężczyzn, a kobiety zatrzymali dla siebie na żony. Założyć tu trzeba, że nie przywieźli swoich żon, córek, matek.

 

Długo to była najpopularniejsza wersja zmiany jaka zaszła w Europie 5000 lat temu. Jeźdźcy Jamnaja bywali opisywani malowniczo, przypominać mieli Dothraków z „Gry o tron”, lub raczej to oni byli ich pierwowzorem. Chociaż z tego okresu zachowały się ślady jakichś masowych mordów jak w Koszycach w Małopolsce, to jednak jest i sporo przesłanek za innym rozwiązaniem.
Zaraza zdziesiątkowała ludność Europy około 5000 lat temu, co tłumaczyłoby opuszczenie osad i koniec ciekawych kultur, jak na przykład na stulecia przed Sumerami budującą wielotysięczne miasta na stepie Ukrainy kultura Cucuteni-Trypole.

 

Jamnaja mogli więc przyjść na opustoszałe tereny do niedawna zamieszkane przez liczne grupy, plemiona, rody.
Na pierwszy rzut oka nie pasuje w tym modelu, tylko jeden szczegół – choroba zabijała głównie mężczyzn. Czy jednak patrząc na doświadczenie z hiszpanką, nie warto brać pod uwagę występowania czynnika, który właśnie mężczyzn czynił na nią bardziej podatnych?
Ślady dżumy sprzed 5000 lat są coraz liczniejsze, argumenty za upadkiem kultur tego okresu z powodu zarazy, stały się mocne i przeszły z kategorii „coś mi się roi” do „to ma ręce i nogi”.

 

Fakty są takie, że 5000 lat temu wymarli mężczyźni, których linie rodowe budowały starą Europę. Większość żyjących dzisiaj Europejczyków dziedziczy geny Jamnaja, o których opowiem więcej w osobnym artykule, a kobiety przez matki, babki, prapraprababki nadal są tu jak były od neolitu. Europa zmieniła się w tym czasie kulturowo, genetycznie i Bóg wie pod iloma jeszcze względami.
Jedno za to jest pewne, że dopadająca nas pomroczność krwawa każąca wywyższać jedną europejską nację nad drugą to albo rodzaj choroby psychicznej, albo manipulacji.  Wybierz sam co jest bardziej prawdopodobne. Panowie mają wspólnych ojców, wujów i dziadów od 5000 lat a kobiety, ech te kobiety, ich linie rodowe są tu o ładnych kilka tysiącleci dłużej.

 

Egipskie zarazy

 

Przenosimy się teraz do Egiptu w czasach, kiedy Deltę Nilu zamieszkiwali ludzie pochodzący z Azji. Azjata dla starożytnego Egipcjanina to nie był ktoś o skośnych oczach pochodzący z Dalekiego Wschodu, ale człowiek, który przybył tuż z za granicy Egiptu. Wystarczyło by mieszkał troszeczkę wyżej, na północ lub dalej na wschód niż półwysep Synaj. Z tych ziem, gdzieś pod koniec XVIII stulecia p.n.e. pojawili się w Delcie Hyksosi. Wśród nich lub równolegle do nich przyszli na te żyzne ziemie także plemiona hebrajskie.
Jedni i drudzy mieszkali w Delcie w mieście Awaris gdzie można znaleźć liczne ślady po nich.
O Awaris pisałam na Podkopie i zachęcam byś zajrzał do tego artykułu. Zostawię link niżej a teraz tylko w skrócie powiem, że miasto było stolicą Hyksosów, którzy zdominowali północną część Egiptu, wprowadzają do kraju nad Nilem niepokoje między połową XVII a połową XVI wieku p.n.e. Okres ich bytności i władania tą częścią Egiptu jest nazywany Drugim okresem Przejściowym.

 

Tuż przed ich zamieszkaniem tam w Awaris czy raczej pod nim można znaleźć ślady ciekawych domów. Jeden z nich ma w ogrodzie cmentarz złożony z kilku grobowców a dokładnie 12 grobów. Z tego 11 to grobowce i jeden dość niezwykły a w jego wnętrzu znajduje się ciekawy spory posąg.
Miało być tylko o zarazie nie Awaris ale wybaczcie mi, bo jest to jedno z miejsc w Egipcie, które mnie mocno kręci. Naprawdę trudno nie skojarzyć go z biblijnym Józefem i jego rodziną oraz czasami przenosin rodziny Jakuba do Egiptu. Awaris było odkopywane przez wiele sezonów wykopaliskowych a pracami kierował austriacki archeolog Manfred Bietak.

 

Poza budynkami, grobami, kośćmi i całym tym archeologicznym kufrem skarbów znaleziono tam ślady czegoś co jest odczytywany jako epidemia a datowany na około 1715 rok przed naszą erą. Chorobą, która wtedy dostała się do Egiptu wraz ze zwierzętami, prawdopodobnie baranami, była tularemia.
Ta choroba pozostaje groźna do dzisiaj. Leczy się ją antybiotykami, ale i tak jest śmiertelna dla około 3% chorych. Bez końskich dawek antybiotyków umiera od 30 do 60% zarażonych nią ludzi. Jest mniej groźna dla ludzi, którzy mają kontakt ze zwierzętami tak jak na przykład przybyli do Egiptu Hebrajczycy. Mieszkańcy kraju nad Nilem taki kontakt mieli mocno ograniczony. Choroba zbierała więc wśród nich duże żniwo.

 

To wyjaśniałoby fragment w Biblii, który mówi o tym, że Hebrajczycy bardzo szybko rośli liczebnie, rodziły się im dzieci a oni mieli coraz więcej swoich stad. Jednocześnie choroba na tym terenie ograniczała dosyć mocno przyrost miejscowej ludności. O chorobie Azjatów wspomina Papirus Hearsta datowany na 2000 – 1450 p.n.e. Jak to w Egipcie bywa często daty są podawane „na oko” lub jak komu pasuje, a nie z aptekarską dokładnością, no ale tego lepiej głośno nie mówić chociaż tajemnicą nie jest. Ot taki mamy klimat w badaniu dziejów.

 

Tularemia jest chorobą, którą wykorzystywano jako broń biologiczną już w starożytności. Właściwie to bronią biologiczną były zakażone nią barany. Mrocznymi, czarnymi charakterami, które wykorzystały zwierzaki w ten sposób, byli Hetyci, a ofiarami lud zamieszkujący kraj Arzawa na zachodzie Anatolii.

Po upadku Hetytów te ziemie są nazywane Lidią, a to kraj, którego jednym z władców był Krezus. Tak to ten gość do dzisiaj będący synonimem bogactwa.

Ciekawe badania i wnioski, jeżeli chodzi o epidemie w Egipcie i w Anatolii wysunął Siro Trevisanato — to biolog interesujący się starożytnością.

 

Plaga Hetytów

 

Tularemia miała być epidemią nazywaną też plagą Hetytów, nawiedziła ona ziemie Syro-Palestyny i kraju Hetytów około 1322 roku p.n.e.
O Tutenchamonie słyszał chyba każdy. Grobowiec, skarby, klątwa, piękna maska – to jego dziedzictwo, jakie przetrwało do dzisiaj materialnie i w kulturze.
Był młody chorowity i wcześnie odszedł z tego świata. Zostawił młodą i samotną wdowę, Królową Egiptu, a prywatnie jego pół siostrę, córkę Echnatona i pięknej Nefertiti, o imieniu Ankhesenamun.
Młoda królowa nie miała dzieci, ale nadal zamierzała siedzieć na egipskim tronie. Potrzebowała jednak męża. Nie chciała wyjść za mąż za jednego ze swoich poddanych. Nie brała pod uwagę nawet kandydatów pochodzących z najlepszych rodów czy własnej rodziny.

 

Ankhesenamun zrobiła coś nawet jak na tamte czasy dziwnego. Wysłała list z prośbą o oddanie jej jednego z synów do władcy Hetytów Suppiluliuma.
O tym królu można powiedzieć, że był on człowiekiem, który rozpoczął okres największej potęgi imperium Hetytów, zwłaszcza potęgi wojskowej. Był jednym z głównych graczy w tym regionie.

Tak na marginesie: połowa XIV wieku p.n.e. to czasy, gdy w Egipcie ma miejsce rewolucja, reforma czy herezja amarneńska – ocena zależy od opisującej te wydarzenia osoby.

 

Wpływy Egiptu sięgają do Syrii i tam zderzają się z interesami imperium Hetytów. Ci siedzą głównie w Anatolii, czyli na ziemiach dzisiejszej Turcji. Na wschodzie graniczą z Asyrią, a od zachodu mają kontakt z cywilizacją mykeńską. To w tym czasie powstawały mury cyklopowe w Mykenach. Oczywiście dochodzą do tego jeszcze mniejsze miasta-państwa i ludy jak Arzawa, Kaskowie.
Imperium Suppiluliuma jest u szczytu. Propozycja mariażu ze strony królowej Egiptu jest dziwna, można wietrzyć w niej podstęp albo desperację. Pewnie przyszła do głowy Hetycie możliwość połączenia imperiów. Kuszący pomysł, ale niebezpieczny dla obojga.

 

Do Egiptu został wysłany młody książę, jeden z synów hetyckiego władcy. Nie dotarł jednak na egipski dwór żywy.
Tutaj można snuć opowieści o tym, że został zabity przez innych, chętnych do związania się z młodą wdówką, a wśród nich wymieniany jest najczęściej jej dziadek Aj, który później zasiadł na tronie Egiptu. Nie ma w ówczesnych egipskich standardach nic niestosownego w ślubie dziadka i wnuczki. Władza zostać miała w rodzinie, a rodzina miała uchodzić za mającą dobre relacje, w tym te rodzinne z bogami.

 

Śmierć syna nie spodobała się władcy hetyckiemu. Porozumienie związane z małżeństwem przestało być dla niego wiążące za to, jak na króla – wojownika przystało, ruszyła na południe armia hetycka. Zaczęła się wojna, a wraz z nią pojawili się w Syrii i Anatolii jeńcy egipscy.
Jeniec sam w sobie był cenny, ale ci poza sobą przynieśli jeszcze coś – zarazę.

 

Choroba szybko rozniosła się po ziemiach Hetytów. Zachorował i zmarł na nią wielki król, a po nim jego syn, dziedzic tronu.
Tak to małe paprochy prawie nie doprowadziły do upadku imperium Hetytów, bo na tronie zasiadł młody, niedoświadczony i lekceważony przez innych władców kraju potomek wielkiego króla. W normalnych warunkach nie miał szans na tron i nikt go nawet nie przygotowywał do roli władcy. Ten młodzian miał na imię Mursili.
Poradził sobie z buntami, podporządkował butne ludy, a jego syn pokonał pod Karkemisz w Ramzesa II powszechnie uznawanego za jednego z największych faraonów. Ramzes był na pewno mistrzem propagandy, którą, władał co najmniej tak dobrze jak dzisiejsze media.

Hetytami dowodził w bitwie król, który zasiadał tam tylko dlatego, że dziadek i jego pierworodny odeszli z tego świata pokonani przez tularemię.

 

 

Starzy kumple  – czterej jeźdźcy Apokalipsy

 

 

Tyfus, gruźlica, cholera i inne mniej znane choroby i mory mieszały w losach ludzi, rodów, krajów. Zaraza, głód i wojna prawie zawsze występują razem lub tuż po sobie. Gdy pojawi się jeden, pozostaje pytanie nie, czy, tylko kiedy i z jaką siłą uderzą dwaj pozostali. Każdemu z nich towarzyszy zawsze ten czwarty – śmierć.
W następnej części opowieści o zarazach opowiem o tych bliższych naszym czasom, gdzie mieszanie w dziejach jest wyraźniejsze i łatwiej odczytywane.

 

Po długiej ciszy na Podkopie, rzadkim kontakcie mailowym z czytelnikami wracam, mam nadzieję, że już na dobre. Niedawno te słowa napisałam do Patronów i Aniołów Stróżów Podkopu:

 

Przyszedł jednak ten moment, że postanowiłam znowu siąść przy klawiaturze, dyktafonie i opowiadać o tym, co było, co kiedyś istniało i nie zostało jeszcze zatracone, chociaż nie żyją już ci, którzy to pamiętają. Bo jeżeli nie zrobię tego teraz, to kiedy?
Żyjemy w ciekawych czasach, w których pewna jest tylko zmiana.

 

Podkop i Kwadrans są teraz moją pełnoetatową pracą — pasją — misją. Trzeba mi wytrwałości, wygodnego krzesła przy biurku, kubka gorącej kawy. Przyda się też wsparcie w postaci komentarza, udostępnienia, może kilku słów w mailu. Przeglądałam stare artykuły. Kilka muszę uzupełnić o nowe odkrycia, kilka napiszę od nowa.
Do usłyszenia na Podkopowych historiach lub do napisania na Podkopie.
Przyda mi się małe wsparcie-doping w postaci komentarzy, udostępnień, łapek w górę.

 

Beata

Awaris – miasto w ziemi Goszen. Datowanie wydarzeń biblijnych.

 

Krótka bibliografia:

Early Divergent Strains of Yersinia pestis in Eurasia 5,000 Years Ago

Analysis of 3800-year-old Yersinia pestis genomes suggests Bronze Age origin for bubonic plague

Sprawcami masowego mordu w Małopolsce sprzed 5 tys. lat mogli być imigranci

Emergence and Spread of Basal Lineages of Yersinia pestis during the Neolithic Decline

The Stone Age Plague and Its Persistence in Eurasia

Emergence and Spread of Basal Lineages of Yersinia pestis during the Neolithic Decline

Analysis of 3800-year-old Yersinia pestis genomes suggests Bronze Age origin for bubonic plague

Philip Norrie „How Disease Affected the End of the Bronze Age”

Did an epidemic of tularemia in Ancient Egypt affect the course of world history?

 

 


Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).

Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę” lub zostając Patronem Podkopu.

 


 

2 komentarze

Komentarze trzymające się tematyki artykułów na Podkopie są publikowane niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Te zawierające wulgaryzmy, hejterskie, spamujące linkami niezwiązanymi z komentowaną treścią, nie są publikowane. Obrażanie innych komentujących, osoby wymienione w artykule lub mnie, autora Podkopu, zaowocuje blokadą konta.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »