Jeśli wybieracie się do Turcji i będziecie mieli możliwość podróżowania po jej zachodniej części odwiedźcie kilka miejsc, o których wspomina Apokalipsa.
Wszystkie siedem kościołów, do których były adresowane listy z tej księgi leżało właśnie tam. Nie będę tu wchodzić w rozważania co symbolizować one mają, a czego nie itp. Szczerze mówiąc bardziej interesujące jest dla mnie to, że były to prawdziwe miejsca ze swoją historią. Listy miały bowiem przede wszystkim swoich prawdziwych a nie tylko symbolicznych adresatów.
Znając ją i to co się stało z tymi kościołami, miejscami do dnia dzisiejszego, jest jak dla mnie materiałem, z którego mogę wyciągnąć sporo nauki.
Sześć z tych miast, poza Tiatyrą było bardzo mocno zaangażowanych w propagowanie i utwierdzanie boskiego kultu cesarzy rzymskich.
Sardes – miasto położone w złotonośnej dolinie.
Około 90 km na wschód od Izmiru, jadąc w kierunku na Ankarę traficie do małego miasteczka Sart. Ta niepozorna i prowincjonalna mieścina, to wszystko co pozostało do dnia dzisiejszego po wielkim i bogatym greckim mieście Sardes, stolicy Lidii.
Włśćiwie powinnam napisać „Sart, to wszystko co wyrosło obok ruim po wielkim i bogatym greckim mieście Sardes, stolicy Lidii i nie jest nawet jego marnym odbiciem”.
Miasto było ulokowane w żyznej dolinie rzeki Hermos, która dzisiaj nosi nazwę Gediz.
O bogactwie i urodzajności tych terenów pisali Strabon i Herodot.
Ten ostatni mówi też o bogactwie jakie miastu dawał potok Paktol, który dzisiaj jest nazywany Sart Çayı. Woda potoku niosła złoty piasek, który miał być podstawą bogactwa króla Sardes, Krezusa.
W I w. p.n.e. według Strabona, złota w Paktolu było już mało, nie zniknęło jednak całkowicie. Nawet dzisiaj mając szczęście można znaleźć odrobinę cennego kruszcu.
Według starożytnych złoto do potoku trafiło dzięki królowi Midasowi.
To ten gość, który zamieniał w złoto wszystko czego się dotknął. Omal nie umarł z tego powodu z głodu. Chleb i owoce ze złota mają dużą wartość, ale na pewno nie odżywczą i są wyjątkowo niestrawne.
Klątwa złotego dotyku, którą na początku, król uważał za błogosławieństwo została zdjęta, czy raczej zmyta dzięki zanurzeniu rąk w wodach Pektolu. Od tego momentu piasek strumienia był złoty, a król mógł zjeść posiłek możliwy do strawienia.
Jeszcze coś o mitycznym Midasie – jak się okazuje mityczny król Frygii Midas, nie jest tak mityczny jak się do niedawna zdawał. W VIII w. p.n.e. krajem tym władał prawdziwy – z krwi i kosci – król Midas, ale to na inną opowieść.
Nad miastem malowniczo wznosiła się góra Tmolos (Beşparmak Dağı).
Tmolos na horyzoncie
Znaczenie miasta
Sardes od początku było miastem, z którym liczono się w regionie. Leżało w miejscu, które samo w sobie było jak wygranie miliona: żyzna dolina, złotonośne piaski, przy starym szlaku prowadzącym z Azji do Europy.
Było stolicą królestwa Lidii, jednym z ważniejszych miast w czasach, gdy panowali tu Persowie, stolicą prowincji za panowania Rzymu, miastem biskupim w czasach Bizancjum i wszystko szło dobrze do pojawienia się wojsk Timura pod jego murami.
Teraz po kolei i dokładniej.
Historia Sardes.
Pierwsze ślady zamieszkania ludzi w okolicy Sardes, które odnaleziono do dzisiaj mają około 5000 lat. W dolinie Hermus odnaleziono groby co znaczy, że ludzie tam mieszkali lub bywali.
W II tys. p.n.e. z tego co wiemy, istniało tam królestwo nazywane Arzawa.
W połowie XIV w. p.n.e. zostało ono podbite przez Arnuwandasa II, króla Hetytów. To potężne imperium było znane z kart Biblii jednak przez wiele wieków uznawano je jedynie za mit, bo zniknęło niemal całkowicie z kart historii. Poszłoby w calkowite zapomnienie gdyby nie karty Starego Testamentu.
Wróćmy jednak do Lidii.
Arzawa zostało podbite w momencie gdy na Bliskim Wschodzie doszło do zaciekłej rywalizacji między Hetytami i Egiptem F o miano hegemona w regionie. Niebawem doszło do jednej z najważniejszych bitew w historii – bitwy pod Kadesz.
Nie wiemy jak silne było królestwo Arzawa, nawet nie mamy pewności, czy jego mieszkańcy to byli już Lidyjczycy, czy dopiero przybyli w tym mniej więcej czasie na teren wschodniej Anatolii.
Wiadomo jedynie, że po upadku Hetytów królestwo nosi nazwę Lidii i panuje tu ciekawa dynastia, a kraj jest bardzo bogaty.
Od VIII w. p.n.e. możemy obserwować stały rozwój miasta, które zostało ich stolicą czyli naszego Sardes.
Królestwo Lidii rozkwitało a z pojawieniem się na tronie Sardes króla Gygesa (685 – 652 rok p.n.e.) ten proces jeszcze przyspieszył. To za jego panowania miasto wydobywa złoto i bogaci się coraz bardziej.
Wkrótce rośnie tak w siłę, że podbija Frygię, królestwo Midasa.
Frygia leżała na północny wschód od Sardes.
Temu małemu acz wojowniczemu ludowi jakim byli Frygowie zawdzięczamy pewien nieśmiertelny wkład w modę.
To czapeczka, zwana frygijską którą znacie pewnie z ilustracji. Tak to ta sama, która stała się symbolem w czasie rewolucji francuskiej w XVIII w.
Noszą ją także Papa Smerf z resztą niebieskiego drobiazgu. Czy to znaczy, że wywodzą się z Frygii ? 😉
Frygii poza modowym hitem czapkowym zawdzięczamy rozpowszechnienie kult Kybele. O tej bogini opowiem więcej i poświęcę jej osobny artykuł.
Kolejnym wielkim władcą Sardes był Krezus. Jego imię do dzisiaj jest synonimem bogactwa.
Urodził się około 596 r. p.n.e. Panował w latach 560-547 r.p.n.e. Był on ostatnim władcą niezależnej Lidii. Ten bogacz wpłynął na losy znanej nam cywilizacji w sposób, który trudno przecenić.
Krezus jest tym gościem, któremu zawdzięczamy wybudowanie ogromnej świątyni Artemidy w Efezie. Stała się ona jednym z cudów świata starożytnego i przyczyniła do ogromnego rozkwitu kultu Artemidy.
W Dziejach Apostolskich mamy opisaną wizytę Pawła w Efezie i wielkie ruszenie ludu w obronie bogini.
„Lecz gdy poznali, że jest Żydem, rozległ się z ust wszystkich jeden krzyk, który trwał około dwóch godzin: Wielka jest Artemida Efeska! Gdy zaś pisarz miejski uspokoił tłum, rzekł: Mężowie efescy, któż z ludzi nie wie, że miasto Efez jest stróżem świątyni wielkiej Artemidy i posągu, który spadł z nieba?” Dz. Ap. 19,34-35
Krezus był oddanym czcicielem obydwojga boskich bliźniaków. Ogromne sumy poszły na rozbudowę, uświetnienie i ofiary w sanktuarium Apollina w Delfach.
Z Delfami związany jest też upadek króla Krezusa.
Był on wściekły na Cyrusa i szukał pretekstu do wojny z Persami. Znalazł go w momencie gdy w ręce Persów wpadł jego szwagier Astyages, ostatni król Medów.
Krezus król Sardes, zasięgał już wcześniej rad u wyroczni delfickiej. Okazywały się one prawdziwe. Teraz również postanowił iść do Apollina po wskazówkę. Według wyroczni jeżeli Krezus ruszy na wojnę z Cyrusem to zniszczy wielkie królestwo. O szczegóły już nie dopytał. Chciał dorwać Persa i miał – jak uważał – błogosławieństwo swojego boga.
Do wojny doszło a nadzieja Krezusa, że inni jak Egipt się przyłączą do niej przeciw Cyrusowi ,okazała się płonna.
Cyrus pokonał Krezusa w bitwie a następnie oblegał go w Sardes.
W końcu nie było wyjścia i bogacz musiał się poddać. Trafił do niewoli perskiej po tym jak zniszczył swoje wielkie i bogate królestwo.
Dlaczego prawie współcześni bogatego króla Sardes przedstawili go w tak dziwnej sytuacji na wazie?
Po trafieniu w ręce Cyrusa, miał Krezus skończyć żywot na stosie.
Gdy jednak tam się znalazł i podkładano ogień nasz bohater wykrzyknął:
„Solonie! Solonie! Solonie!”
Cyrusa zaintrygowało dlaczego ten, który uważał siebie za najszczęśliwszego człowieka na świecie, woła przed śmiercią Ateńczyka Solona.
Gdyby wzywał bogów, błagał o litość lub przeklinał swoich oprawców, to byłoby zrozumiałe.
No, ale tuż przed śmiercią w płomieniach krzyczeć imię wielkiego i sławnego męża stanu, polityka?
Co jest grane?!
Otóż, podczas jednej ze swoich podróży Solon zawitał w Sardes i spotkał się z królem Krezusem. Podczas tej wizyty, władca Lidii pokazał gościowi całe swoje bogactwo po czym zapytał Solona, którego cenił i uważał za bardzo mądrego człowieka, kto według niego jest najszczęśliwszym człowiekiem.
Oto co ten mu odpowiedział:
„…Tak więc, Krezusie, człowiek jest całkowicie igraszką przypadku. Widzę wprawdzie, że ty jesteś bardzo bogaty i królujesz nad wielu ludźmi. Ale tego, o co mnie pytasz, jeszcze o tobie nie wypowiadam, zanim się dowiem, że życie swoje dobrze zakończyłeś. Wszak bardzo bogaty człowiek wcale nie jest szczęśliwszy od tego, którego stać tylko na chleb powszedni, chyba że los pozwoli mu w pełnym dobrobycie i szczęściu życie zakończyć. Wielu bowiem nadmiernie bogatych ludzi jest nieszczęśliwych, a wielu jest szczęśliwych, choć majątek ich jest umiarkowany.
Bardzo zaś bogaty, lecz zarazem nieszczęśliwy człowiek ma tylko pod dwoma względami wyższość nad takim, który jest szczęśliwy; ten natomiast nad bogaczem, a zarazem nieszczęśliwcem – ma ją pod wielu względami. Pierwszy posiada większą możliwość zaspokojenia swej chuci i zniesienia twardego losu, jaki nań spadnie, drugi jednak przewyższa go następującymi dary: wprawdzie nie może znosić ciosu i zaspokajać żądzy w podobny jak tamten sposób, ale jego szczęście chroni go przed nimi; za to wolny jest od kalectwa, choroby i cierpień, ma zacne dzieci i dorodną postać. Jeśli do tego wszystkiego jeszcze życie swe dobrze zakończy, wtedy on właśnie będzie tym, którego szukasz, i zasługującym na nazwę człowieka szczęśliwego. Zanim jednak dobieży swego kresu, należy się wstrzymać z sądem i nie mówić: ,,Jest szczęśliwy”, lecz tylko: ,,Dobrze mu się wiedzie”.
Oczywiście, wszystko to na raz osiągnąć jest dla człowieka rzeczą niemożliwą, podobnie jak żaden kraj sam sobie nie starcza i nie wszystkie płody dla siebie wydaje, lecz jedne posiada, drugich mu niedostaje; ale który ma ich najwięcej, ten jest najlepszy. Tak też żadna ludzka jednostka sama dla siebie nie wystarcza, bo jedno posiada, drugiego jej brak. Ale kto przez całe życie ma najwięcej, a potem jeszcze osiągnie szczęśliwy koniec, ten w moich oczach, o królu, jest uprawniony otrzymać ową nazwę. Przy każdej jednak sprawie należy patrzeć na koniec, jak on wypadnie: wszak wielu ludziom bóg tylko ukazał szczęście, aby ich potem strącić w przepaść.
Tak powiedział Solon, ale jego słowa Krezusowi bynajmniej nie przypadły do smaku, i odprawił go, nie poświęcając mu zgoła żadnej uwagi: wydawał mu się po prostu głupcem, ponieważ nie uwzględniając szczęścia teraźniejszego, radził mu, aby patrzał na koniec każdej sprawy.”
Herodot „Dzieje” Solon u Krezusa tłum. Seweryn Hammer
Dopiero będąc na stosie zrozumiał co Solon miał na myśli.
Gdy Cyrus usłyszał wyjaśnienie byłego już władcy Sardes co znaczyło imię Ateńczyka wykrzyczane na stosie sam zastanowił się nad Solonową mową i darował Krezusowi życie.
Według Herodota trafił na dwór Cyrusa i był jego doradcą. Ciekawe czy doradzał jak Persowie mają pokonać Babilon.
Kiedy umarł nie wiemy.
Czy historia Sardes i jego władcy nie jest zaskakująca?
Z czasów króla Krezusa lub nieco wcześniej (VII w.p.n.e.), pochodzi pewien wynalazek pochodzący z Sardes, bez którego nie umiemy żyć.
To monety!
Za pomysłodawcę powstania monet uznaje się króla Lidii Alyattesa.
Bito je z elekrum. To występujący w naturze stop złota i srebra.
Wiek później monety występowały już prawie powszechnie.
Czy w Chinach i Indiach powstały niezależnie od pomysłu króla Sardes?
Któż to wie. Może tak, a może nie.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę” lub zostając Patronem Podkopu.