Skarby Japonii – magatama i kofun

Japonia, Kraj Kwitnącej Wiśni to kawałek świata, w którym ukryto wiele cudów, wiele niezwykłych miejsc. Kryje niezwykłą historię ludzi tam żyjących, niezwykłą ciągłość dziejów i bardzo dziwną mieszankę wierzeń. Chociaż są tam czczeni starzy bogowie, jednocześnie ludzie wpletli buddyzm w swoje życie. Nie znają pojęcia grzechu takiego, jakie zna zachodnia cywilizacja. Najgorsze co może spotkać człowieka to zbrukać się przez nie szanowanie zasad.
Bardzo dużo uwagi przykłada się do zachowania hierarchii starszeństwa i ważności ludzi w społeczeństwie, w rodzinie, okazywania szacunku, podległości, najważniejsze jest tam dobro wspólnoty, rodziny a nie jednostki. To nie jest kraj promujący indywidualizm i zachodni hedonizm.

 

Jest w tym kraju kilka rzeczy, które bardzo mocno mnie intrygują. Jedną z nich jest stara kultura, która rozwijała się na wyspach, nim pojawili się dzisiaj tam współcześni Japończycy. Czas od jej pojawienia się około 12 000 lat temu (tak jest równie stara co Göbekli Tepe i równie zagadkowa) do czasów Aleksandra Wielkiego, czyli III wieku p.n.e. nazywa się okresem Jōmon. Pomimo zmiany populacji na wyspach, wierzeń, trwa ona w pewnych aspektach od kilkunastu tysiącleci do dzisiaj.
Rzeczą, która bardzo mocno siedzi mi w głowie i chociaż jeszcze nie jest to obsesja, to siła z jaką ona mnie przyciąga wynika prawdopodobnie z instynktu podpowiadającego mi, że to jak i kilka innych przedmiotów oraz symboli mówi o początku naszej ludzkiej duchowości i dotykaniu sacrum. Badam ich tajemnice, znaczenie, pochodzenie i to jak się rozlały po świecie.

 

Japońską zagadką w mojej głowie jest mały jadeitowy koralik. To jeden z trzech skarbów tego kraju. Koraliki tego typu są nazywane magatama. Kształtem przypominają kijankę, embrion, ewentualnie pazur jakiegoś zwierza.
W ich kształcie można dojrzeć różne rzeczy, a ja nie przestaję się zastanawiać co autor miał na myśli nadając im tę, a nie inną formę.

 

 

Źródło. Autor Saigen Jiro

 

Koralik ten, tak jak dwa pozostałe przedmioty należące do japońskich regaliów, do których należą lustro i miecz, mają pochodzić z czasów, gdy narodził się pierwszy cesarz Japonii. Początki te są mistyczno-religijne, a rodzina cesarska wywodzić się ma od starych bogów czczonych tam nadal. Religia sięgajaca w te czasy to shintō – politeistyczna, łącząca elementy animizmu, szamanizmu.

 

Działo się to 600 lat przed naszą erą, jak głosi tradycja. Nie jest to jedyna rodzina władców, która wywodziła swoje początki od jakiegoś boga lub bogów. Japońska rodzina cesarska jest jednak jedyną, która istnieje nadal od 2600 lat – jak chce tradycja, a ta bywa ostatnio podważana.
To taka przypadłość ludzi współczesnych, na którą zapadli pod koniec wieku XIX. Wydaje im się, że wiedzą wszystko lepiej a przekonanie to opierają często nie na dowodach, poszlakach, lecz przeświadczeniu o ich wyższości nad tymi, którzy żyli wcześniej i własnym rozumku, chociaż „widzi mi się” lepiej tu pasuje.
Kilka wieków później po legendarnych początkach dynastii cesarskiej, między trzecim a piątym wiekiem naszej ery kształtowała się japońska państwowość, której nieprzerwaną historię można pociągnąć do dzisiaj. Jednym z cesarzy tego okresu był Nintoku. Jest to postać na wpół legendarna.
Na wpół legendarna – bo jako jeden z tych cesarzy, którzy żyli bardzo dawno, gdzieś tam na początku kształtowania się japońskiej państwowości, wielu chcę widzieć w nim tylko stary przekaz, mit, historię z morałem opowiadaną od wieków, a jednocześnie wielkim szacunkiem i troską otacza się jego grobowiec, jako materialną pozostałość po tym człowieku. Znajdziesz go w Sakai, w prefekturze Osaka. Jest największym grobowcem, jaki dzisiaj znamy. Jego współrzędne to – 34°33′52.98″N 135°29′15.98″E a tu link do mapy gogle.

 

Nintoku był bardzo szanowanym przez poddanych władcą, który panował bardzo długo nad krajem. Zasiadł na tronie w 313 roku naszej ery. To bardzo ciekawa data dla zachodniego świata, to czasy Konstantyna Wielkiego, rok ogłoszenia „Edyktu mediolańskiego”, czyli wprowadzenia tolerancji religijnej w całym Cesarstwie Rzymskim, tak wschodnim jak i zachodni. Tolerancja religijna dla wszystkich nie tylko chrześcijan, to był krok w dobrym kierunku, a wyszło jak zwykle. Wkrótce okazało się, że tolerowana, wręcznakazana ma być tylko państwowa wersja chrześcijaństwa.
Nintoku rządził swoim krajem do roku 399. Świat zachodni toczył wtedy spory ariańskie, przewalały się przez Europę przeróżne ludy, pojawili się Hunowie, trwała zawierucha i wojna. Japonia miała zaś dobre czasy, gdy władał nią mądry król. By go uczcić, poddani mieli wybudować mu wspaniały grobowiec – kurhan.

 

Cesarz Nintoku. Autor Toyohara Chikanobu

 

Tego typu grobowce to kurhany otoczone fosą. Budowano je w krótkim okresie dziejów Japonii, między połową trzeciego a połową szóstego wieku naszej ery. Miały różne kształty, od prostokątnych przez okrągłe a te najciekawsze, które przypominały dziurkę od klucza. Wielkość grobowców bywa różna, a znane jest ich ponad 10 tysięcy.
Grobowiec cesarza Nintoku jest największym kofunem – tak nazywa się te grobowce w Japonii. Jest jednak nie tylko największym grobowcem w Japonii, Azji, ale i na świecie. Nie odkryto do tej pory takiego, który zajmowałby większą powierzchnię.
Długość samego kurhanu to 490 m, do tego dochodzą trzy fosy. Cała konstrukcja ma ponad 800 m długości, a jej szerokość 600 m, zajmuje ponad 44 hektary. By nieco zobrazować wielkość tego grobowca, powiem, że największa piramida u podstawy ma tylko 240 m.
Kurhan Nintoku zachował się do wysokości 31 m.

 

Grobowiec Nintoku. Prawa autorskie © National Land Image Information (kolorowe zdjęcia lotnicze), Ministerstwo Ziemi, Infrastruktury, Transportu i Turystyki Japonii

 

 

Kofuny kryją długi, wąski korytarz i komorę grobową, w której stawiano sarkofag z ciałem szanowanego zmarłego. Otaczano je darami takimi jak ceramika, biżuteria.
Na nasypie i wokół kurhanu ustawiano ceramiczne cylindry, które później przekształciły się w słupy zakończone figurami ludzi, domów, zwierząt. Ta ceramika nazywa się haniwa. Stawiano ją na grobach, otaczała je pierścieniem. Na jednym kurhanie było od kilkuset do kilkunastu tysięcy tego typu ceramicznych słupów.
Jest to ceramika specyficzna i przyznam, że robi na mnie wrażenie. Twarze z wyciętymi w glinie pustymi oczodołami i lekko rozchylonymi ustami, które otaczały grobowiec setkami, tysiącami, wieńczące terakotowe słupy-figury ludzi, zwierząt, czasem prawie że wielkości człowieka, to jest coś, czego nie da się zapomnieć, odwiedzając takie miejsce wieczorem albo w nocy. Oj, marzy mi się to zobaczyć na własne oczy!
Kim byli ci gliniani towarzysze zmarłego: strażnikami czy ofiarami mającymi mu towarzyszyć w zaświatach?

 

Ceramika haniwa. Autor Saigen Jiro

 

 

Jak tu nie być ciekawym i nie zapytać: Co kryje grobowiec cesarza Nintoku?
No i tu dotykamy ciekawego rysu Japonii, którego dzisiaj brak w naszej kulturze, czyli szacunku do własnego dziedzictwa, przeszłości, przodków, tego co stworzyli.
Cesarski grobowiec nigdy nie był i raczej nic nie wskazuje na to, by był w najbliższej przyszłości przebadany (rozkopany) przez archeologów. Nie biegają po nim tłumy turystów z aparatami fotograficznymi. Grobowiec ma być miejscem spoczynku tego szanowanego cesarza i takim jest nawet w XXI wieku, w bardzo nowoczesnej Japonii. Inne kurhany i grobowce są co nieco przebadane. Niektórym można się przyjrzeć z bliska, ale wszystkie są chronione i otoczone szacunkiem.

 

Nie znaczy to, że jest tam idealnie, ale jest o niebo lepiej niż w Europie. Ciekawość, chęć zysku a czasem zwykła pycha, pozbawiła naszą część świata skarbu świętości, tabu i korzeni – takie jest moje zdanie.
Aby przetrwać każda cywilizacja, każdy ród, musi pielęgnować te trzy rzeczy. Mogą to być drobne pamiątki po przodku, założycielu rodu czy nawet babci. Słowo tabu zazwyczaj nie budzi najlepszych skojarzeń, ale można je powiedzieć inaczej jako prywatność, intymność. Nie wszystko na pokaz, nie wszystko na sprzedaż, nie wszystko dla oczu każdego – to jest tabu, które powinien każdy z nas mieć, każda rodzina pielęgnować, każdy kraj chronić. Takie tabu pozwala mocno ukorzenić się w tu i teraz, bo sięga daleko i głęboko w przeszłość jednostek, grup.
Te korzenie to pamięć wydarzeń przeszłych, pamięć o ludziach, pamięć o ich naukach, mądrości, którą przekazywali młodszym. Wiem, wydaje się, że to co mówię, jest takie oczywiste, ale jednocześnie jest tego coraz mniej w moim otoczeniu, w życiu publicznym. Nie ma już w zasadzie świętości – spraw, osób otoczonych zawsze szacunkiem, gdy o nich mowa. Szacunek to coś co powinno otaczać osobe, miejsce niedlatego, że jest z naszej bajki, zgadza się w 100% z naszymi poglądami czy wartosciami ale z racji tego czym, kim jest, jaką rolę pełni lub pełniło.
dzisiaj wszystko jest na pokaz, bo tym dla większości są portale społecznościowe – nie ma tabu, prywatności, intymności. Nawet najintymniejsze chwile są wystawiane na widok obcych oczu.
Coraz więcej ludzi chlubi się brakiem korzeni, związku z miejscem i ludźmi, z których się wywodzi.
Dziwne czasy…

… a magatama nadal jest noszony jako amulet czy symbol tomoe – to łezki magatama bez dziurki w środku zamknięte w okręgu po dwie, trzy i więcej, jest obecny w biżuterii, tatuażach. Wiecznie żywe symbole to ciekawy temat.

 

Do napisania.
Beata

 

Obraz na górze „Hanami dam dworu na zamku w Edo” autorstwa Chikanobu Toyohara (ur. ok. 1838, zm. 1912)

 

 

Brak komentarzy

Komentarze trzymające się tematyki artykułów na Podkopie są publikowane niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Te zawierające wulgaryzmy, hejterskie, spamujące linkami niezwiązanymi z komentowaną treścią, nie są publikowane. Obrażanie innych komentujących, osoby wymienione w artykule lub mnie, autora Podkopu, zaowocuje blokadą konta.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »