Harran, w polskich tłumaczeniach Biblii może przybrać kilka form zapisu jak np. Harran, Haran i Charan. W Biblii, to miasto najbardziej kojarzy się z miejscem postoju Abrahama i jego rodziny po opuszczeniu Ur. To tam zmarł Terach, ojciec Abrahama i tam osiedlił się jego brat Nachor.
„I wziął Terach syna swego Abrama i wnuka swego Lota, syna Harana, i synową swoją Saraj, żonę syna swego Abrama, i wyszedł z nimi z Ur chaldejskiego, aby udać się do ziemi Kanaan. Gdy przybyli do Haranu, zamieszkali tam. Terach żył dwieście pięć lat. I umarł Terach w Haranie. ” 1 Księga Mojżeszowa 11,31-32
Jeden z synów Teracha nosił imię takie samo jak nazwa tego miasta.
Harran – to po prostu „droga”.
W przypadku miejsca, w którym zatrzymał się podczas wędrówki Terach, nazwa odzwierciedla jego rolę i położenie. Było to miasto na ważnym szlaku komunikacyjnym starożytności. Drogą, przy której zbudowano Harran, przez tysiąclecie wędrowali kupcy, podróżnicy, ale i poruszały się nią armie przeróżnych starożytnych imperiów i ludów.
To starożytne miasto, a dzisiaj zaledwie wioska, leży w pd-wsch Turcji, nad rzeką Balikh.
O samym mieście jutro, a dzisiaj o jednej z tych bitew, które zmieniają losy Imperiów.
Pod Haranem, który w czasach panowania Rzymu nad światem, nosił nazwę Carrhae, odbyła się jedna z największych bitew starożytności. W 53 roku p.n.e. Partowie zadali tam jeden z największych ciosów, jakie kiedykolwiek zadano armii Rzymskiego Imperium.
Do bitwy doszło w dużej mierze z powodu chciwości Krassusa, jednego z Tryumwirów (pozostali dwaj to Cezar i Pompejusz), oraz niedowartościowanemu ego tego wodza, o czym pisze Plutarch. Cyceron wspomina, o tej jego pogoni za zwycięstwami równymi Pompejuszowi i Cezarowi.
Dlaczego ten pogromca Spartakusa, miał mieć kompleksy na tym punkcie?
Ano dlatego, że powstanie rozgromił 20 lat wcześniej. Przez kolejne, prawie ćwierć wieku, inni odnosili tryumfy, a on żył tylko tym starym zwycięstwem.
Słów kilka o Krassusie. Nie był to człowiek o miłosiernym sercu. To on przywrócił w legionach dziesiątkowanie. Była to kara, stosowana kilka wieków wcześniej np. za tchórzliwą postawę w walce. Dzielono żołnierzy na dziesiątki, a losem decydowano, który z nich ma być zabity. Tego nieszczęśnika, pozostali przy życiu towarzysze musieli zatłuc na śmierć. O tym kto ginął decydował los. Nie miało znaczenie kim był nieszczęśnik, ani jak sam zachował się w walce. Stosowano odpowiedzialność zbiorową.
Innym wielkim czynem Krassusa było ukrzyżowanie 6 000 jeńców, którzy wpadli mu w ręce po pokonaniu Spartakusa. Te tysiące krzyży stały na zaledwie 200 kilometrowym odcinku Via Appia!
Partowie wymienieni są w Dziejach Apostolskich jako przedstawiciele jednego z wielu ludów obecnych w dniu Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie – Dz.Ap 2,6-12.
Dla chciwego zwycięstwa i bogactw Krassusa, Partowie to był łakomy kąsek. Kontrolowali część jedwabnego szlaku i drogę do Indii. Pokonanie ich, to stworzenie nowej prowincji w Imperium, chwała zwycięzcy, sporo kasy do prywatnego skarbca i dorównanie Cezarowi jako wodzowi. Ta wojna wydawała się łatwa do wygrania i temu Krassus nie mógł się oprzeć.
Wszystko poszło jednak już od początku nie tak.
Pomysł wojny z Partami nie spodobał się w Rzymie. Na czele wielkie armii, w skład której weszło aż 7 legionów, Marcus Licyniusz Krassus rozpoczął marsz z Syrii, w kierunku miast partyjskich. Dostał wsparcie w postaci kilku tysięcy armeńskich żołnierzy. Na starcie jednak odrzucił propozycję króla Armenii, by iść przez jego kraj i tam dołączyć jeszcze większą liczbę Ormian do siły legionów. Uparty i zarozumiały Krassus poszedł przez pustynię. Gdy dowiedział się, że główna armia Partów idzie na Armenię, z ekspedycją karną za pomoc Rzymowi, nie pomógł zagrożonym Ormianom, ale brnął dalej w pustynie.
Pod Harranem spotkał się z niewielką, w stosunku do jego sił, armią Partów. Sprytni Partowie przy pomocy przebieranek i setek bębnów zrobili takie przedstawienie, że rzymski wódz był kompletnie zdezorientowany, jak liczny jest jego przeciwnik, a wojsko zwyczajnie się wystraszyło. Krassus popełniał błąd za błędem, dowodząc tysiącami legionistów.
Partowie dysponowali niezwykłą bronią, na którą nie byli przygotowani Rzymianie. Były to ich łuki i strzały. Sam łuk i strzały były niczego sobie i potrafiły bez problemu przebijać rzymskie tarcze, ale nie w tym tkwiła ich siła. Te łuki były w ręku niezwykłych łuczników. Siedzieli oni na szybkich i bardzo zwinnych lekkich koniach. Atakowali w czasie jazdy. Wycofywali się nagle, a wszystko mogło się dziać w galopie.
Ten sposób walki był używany również przez innych jak np. Scytowie, czy późniejsi zdobywcy jak Mongołowie. Jednak to Partowie byli w nim mistrzami.
Deszcz strzał, spadający na Rzymian dopełnił efektu grozy. Przeczekanie ataku, bo przecież strzały kiedyś się im skończą, nic nie dawało. Armia wielbłądów dostarczała je bez przerwy. Ta karawana nie miała końca. By uwolnić się chociaż na chwilę od łuczników, Krassus wysłał syna z jego ponad tysiącem galijskich legionistów, by ją rozpędził i dał mu czas, na przeorganizowanie legionów, bez tysięcy strzał spadających im na głowę, prawie bez przerwy. Niestety, młody Krassus, wraz z wiernymi mu do końca legionistami został najpierw okrążony, a następnie Partowie wycięli w pień Rzymian.
Tego było za dużo dla starego Krassusa, pogromcy Spartakusa. Uciekł wraz z ocalałymi legionistami do miasta i tam się zabarykadował.
Zostawił tysiące rannych żołnierzy na polu walki.
Zamkniętemu w Harranie, mieście kompletnie nie przygotowanym w tym czasie, na długie oblężenie, Krassusowi nie dane tam było znaleźć schronienie. Niespodziewanie Partowie zaproponowali mu rozejm. Wódz nie chciał o tym nawet słyszeć, ale legioniści mieli dosyć jego nieudolności i strat własnych, zagrozili buntem. Stary Krassus nie miał wyjścia pojechał pertraktować z Partami. Co tam się później stało nie wiemy, w każdym razie tak Krassus jak i towarzyszący mu dowódcy zginęli. Partowie podobno, jak głosi powtarzana przez starożytnych wieść, wlewali do gardła Krassusa roztopione złoto, by zaspokoić jego chciwość.
W każdym razie wyprawa na Partów skończyła się katastrofalnymi wręcz stratami Rzymian.
Partowie, którymi dowodził Surena, dysponowali ledwie 10 000 żołnierzy z czego, aż 9 000 to łucznicy, tak dający się w kość legionom Krassusa.
Siły rzymskie to 45 000 legionistów plus 8 000 innych wojsk. Ponad 20 000 legionistów zginęło, a kolejne 10 000 wzięto do niewoli. Partowie zdobyli rzymskie orły legionowe, a to było ogromnym policzkiem dla Rzymu. Straty Partów były minimalne.
Ocalały z tego pogromu dowódca, którym był Gajusz Kasjusz Longinus (ten sam, który później brał udział w spisku na Cezara w 44 r.p.n.e.), zebrał około 10 000 ocalałych Rzymian i uciekł do Syrii. Tam musiał przez kolejne lata walczyć z napierającymi na granice Imperium Rzymskiego Partami.
Bitwa pod Carrhea (Haranem) zakończyła zwycięski marsz Rzymu. Mit niepokonanych legionów prysł.
Partowie nigdy nie odnieśli już tak spektakularnego zwycięstwa nad Rzymem, chociaż wojny między nimi trwały przez następne trzy stulecia.
Surenas nie cieszył się długo zwycięstwem i chwałą. Nie wiemy, czy to z zazdrości, czy ze strachu przed wielkim wodzem, król Partów Orodes II skrócił jego życie. Tak samo zdolnych generałów, którzy odnosili dla niego wielkie zwycięstwa usuwał w czasach bliższych nam Stalin.
Historia jak ta lubi się zadziwiająco często powtarzać.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę” 🙂